Są takie książki obok, których nie można przejść obojętnie. Chce się przeczytać. Nie ‘’kiedyś”, nie ‘’przy okazji”, ale ,,teraz’’, ‘’jak najszybciej się da”. Teoretycznie, dzieje się tak w dwóch przypadkach: albo historia, znajdująca się za okładką, wydaje się na tyle frapująca, albo dostrzegamy w jej treści jakąś szczególną wartość. Właśnie to drugie sprowokowało mnie do sięgnięcia po pozycję, o której dzisiaj mam zamiar napisać. Gdy tylko przeczytałam opis, wiedziałam, że muszę się za nią zabrać i to w wersji tradycyjnej - papierowej, bo strona wizualna, w tym twarda oprawa, przyciągała uwagę nie mniej niż zawartość.
"Pestki" - Anna Ciarkowska (2019)
Intymne zapiski o uwikłaniu w powinności i konieczności, o tym, co trzeba i co należy. Opowiadania układają się w historię o dziewczynie, która wtłoczona w świat utkany ze słów matki, babci, koleżanek, nauczycielek, chłopaków, kochanków, partnerów, pełen konwenansów i zasad zaczyna kawałek po kawałku tracić swoje życie. To ślady jej próby odnalezienia się w rzeczywistości, której sztywne ramy nie znoszą sprzeciwu, inności i wrażliwości.
Codzienność składa się z gestów i słów. Czasem zostawiają one w nas mikrourazy, drobne skaleczenia, które nie chcą się goić i układają się w kolejne warstwy smutku. Czy poczucie osamotnienia jest ceną za nadwrażliwość na świat?
Pierwsze co mnie zaskoczyło, gdy powieść znalazła się w moich rękach to objętość. Tekst został rozmieszczony dość specyficznie. Całość składa się z trzech części, które stanowią poszczególne etapy życia głównej bohaterki, a pomiędzy rozdziałami następuje przerwa jednej, bądź niekiedy pół, strony. W związku z tym, cała historia jest znacznie krótsza niż mogłaby wskazywać i tak niezbyt liczna ilość stron. Oczywiście, ta przestrzeń została wprowadzona celowo, trochę na takiej zasadzie jak czarne tło pojawiające się w filmie między scenami albo wielokropki w wierszach Norwida. No dobra, z tym ostatnim porównaniem może ‘’lekko’’ przesadziłam. A propos, pierwiastek pewnej poetyckości jest widoczny w stylu pisania autorki. Porównania, wyszukane metafory. Dla mnie osobiście trochę przyciężkie, ale zapewne znajdą swoich wielbicieli.
Dowodem świadczącym o tym, że mamy do czynienia z prozą aspirującą do lirycznej jest już sama kreacja głównej postaci. Zostaje nam przedstawiona jako dziewczynka urodzona na granicy północy, a jej życie poznajemy z anegdot pisanych na styl zapisków z pamiętnika, tyle, że z dialogami jak w klasycznej powieści. Choć takie wprowadzenie mogłoby zwiastować, że jest to historia z pogranicza fantastyki bądź oniryzmu, nic bardziej mylnego. Bohaterka jak najbardziej żyje tu i teraz w świecie współczesnym, otoczona osobami jakich wiele. I to właśnie relacje jednostka - otoczenie stanowią tutaj główną problematykę ‘’Pestki”.
Dorosłość to wyspa, do której wszyscy próbujemy dopłynąć. (...) Byle szybciej znaleźć się na nieskończonych białych piaskach, o których tyle mówią. (..) Aż pewnego dnia dnia fala wyrzuca nas na błotniste nadbrzeże, gdzie koczują steki takich jak my. Tysiące. Większość przywyka i zapomina o oceanie. Niektórzy uparcie próbują do niego wrócić. To jest to? Czy to już? Czy jest coś jeszcze?
Są słowa, które każdy z nas, niemal bez wyjątku, słyszał. Jak będziesz duża to zrozumiesz, nie jesteś pępkiem świata, inni mają gorzej, co wy tam wiecie o życiu... Są też takie, wypowiedziane mniej lub bardziej świadomie, których nie możemy wymazać z pamięci mimo upływu lat. Te przyjemne, które budują oraz te okrutne, które potrafią zniszczyć. Ciarkowska w tak zwięzłej formie spróbowała poddać refleksji, jaki wpływ na człowieka może mieć środowisko, utarte nawyki, schematy postępowania, pojedyncze zdarzenia, czyli zdawać by się mogło błahostki dnia codziennego. Losy dziewczynki, a później kobiety to losy kogoś kto próbuje znaleźć konsensus pomiędzy byciem sobą a tym co wypada. Prawda, że mocny temat?
Nie tylko mocny, ale i wartościowy dla czytelnika. Nie ze względu na moralizatorski ton, bo go tu nie ma. Nie ma też recepty jak odnaleźć się w utartych konwenansach społeczeństwa. ‘’Pestki” to zbiór refleksji o nas samych, naszej mentalności, naturze człowieka, problemach, które napotykamy na różnych etapach życia i pytaniach, które każdy z nas sobie zadaje.
Nie za każdym uśmiechem stoi uśmiechnięty człowiek.
Z drugiej jednak strony, nie potrafię jednoznacznie ocenić, co myślę o tej książce. W pewnym momencie, w ostatniej części, zachowanie bohaterki wymyka mi się z obrazu, który sobie na jej temat stworzyłam podczas czytania. Dostrzegam tam jakąś przesadę, nieproporcjonalność pomiędzy przyczyną a skutkiem, akcją a reakcją. Zastanawia mnie, dlaczego autorka zdecydowała się poprowadzić fabułę właśnie w taki sposób. Skoro postawiła na takie a nie inne zakończenie, dlaczego nie wpisała w życiorys bohaterki zdarzeń mających bardziej wyrazisty koloryt, taki którego żaden czytelnik nie odważy się zlekceważyć. Jednocześnie, tłumaczę sobie, że być może na tym polega tytułowa pestka. Właśnie tak powstaje. Gdy brakuje nam empatii, zrozumienia, gdy próbujemy wartościować poczucie bólu czy krzywdy. A przecież wrażliwość każdego człowieka jest niewymierna. Nie powinno się porównywać prawdziwości odczuć jednej osoby z inną. Więc, może Ciarkowskiej właśnie o takie rozwiązanie sprawy chodziło. Pozwala nam najpierw poczuć podobieństwo między nami a narratorką, by następnie pokazać, że każdy z nas mimowolnie potrafi stanąć się po drugiej stronie barykady, jako ten, który rozsiewa w innych ludziach ‘’pestki’’.
Mam kilka ulubionych fragmentów, cytatów, rozdziałów. Chociaż znalazłam tam też takie, których zasadności osobiście nie rozumiem, bardzo podoba mi się ogólny pomysł na powieść. Myślę, że za jakiś czas wrócę do niej, żeby skonfrontować pierwsze wrażenie z kolejnym. Niewykluczone, że moja interpretacja się wtedy zmieni. Dostrzegę coś czego teraz nie widzę albo zmienię perspektywę patrzenia. Póki co, zachęcam Was do przeczytania.
_______
Opis książki pochodzi z LUBIMY CZYTAĆ.
Przytoczone fragmenty pochodzą z książki Anny Ciarkowskiej ''Pestki"