05/09/2018

Proza życia

     Dzisiejsza propozycja to coś zarówno dla fanów kina, jak i miłośników literatury. Powodem tego jest, nie tylko fakt, iż film o którym powiem powstał na kanwie powieści, ale przede wszystkim to, że cała jego fabuła właśnie na pisaniu się opiera. Otóż, wyreżyserowany w ubiegłym roku przez Manuela Martína Cuenca Autor opowiada o zmaganiach pretendenta do zostania pisarzem. Stworzyć własne dzieło, przelać myśli na papier, wykreować własny styl piśmienniczy... Marzenie zapewne niejednego. Problem tkwi w urzeczywistnieniu celu, bo sztuka wymaga wielu czynników, które składają się na powodzenie. Przede wszystkim, ile procent sukcesu to ciężka praca, a ile samorodny talent? Czy wysiłek, nakład czasu i pieniędzy zawsze się opłaci? Czy można zostać cenionym pisarzem bez zaangażowania w temat? Czy można się tego nauczyć? I w końcu...czy talent jest naprawdę niezbędny?

       Autor 
Álvaro (Javier Gutiérrez) jest urzędnikiem w kancelarii notarialnej w Sewilli. Wiedzie dość nudne życie, które mimo wszystko nie jest pozbawione marzeń. Za wszelką cenę chce zostać pisarzem, ale teksty wychodzące spod jego pióra są pretensjonalne i bez wyrazu. Jego żona, twardo stąpająca po ziemi Amanda (María León), nigdy nie śniła, by zostać autorką książek, jednak pisze romans, który staje się bestsellerem. Separacja wisi w powietrzu. Álvaro postanawia spełnić swoje pragnienie - stworzyć wielką powieść. Pod skrzydłami nauczyciela, Juana (Antonio de la Torre), nie zważając na brak talentu i wyobraźni, zaczyna pisać. Bez skrupułów manipuluje sąsiadami i przyjaciółmi. Pewnego dnia fikcja przeradza się w rzeczywistość.*
 

    Na wstępie trzeba powiedzieć, że jest to kino typowo hiszpańskie. Z jego dynamiką, eksploatacją emocjonalną i bezpruderyjnością. Chociaż Cuence daleko do Almodóvara w kwestii łamania tabu społecznego to należy pamiętać, że tego typu motywy są charakterystyczne dla Hiszpanów. Drugą znamienną rzeczą jest usytuowanie całej akcji w Sewilli. Każdy region tego kraju ma swoje odrębne cechy, które wpływają na styl życia czy  światopogląd. Andaluzja to prowincja o zakorzenionym anarchizmie. Wielobarwność oraz otwarty sposób bycia mieszkańców miesza się z odwagą do sprzeciwiania się temu co powszechnie przyjęte za normę. Obszar artystów, indywidualistów, teren rolniczy, nie do końca kompatybilny z tym, co reprezentuje sobą chociażby przeludniony, wiecznie w pełni sił  Madryt. Jakby o tym pomyśleć to, gdzie jak nie tam, można by spotkać osobę pokroju głównego bohatera, który po wielu latach bezskutecznych starań nadal wierzy, że zasili szeregi twórców literatury wysokiej. 
Nie wolno tracić kontaktu z ziemią, bo to jedyny sposób by pamiętać jak wysoki jesteś
        Przyznam, że czytając opis fabuły, spodziewałam się czegoś w kolorycie komedii. Niedorobiony twórca, manipulujący sąsiadami, by przelać ich losy na papier i uczynić czytelniczym dziełem dla potomnych. Czyż to nie brzmi jak dobra farsa? Oczami wyobraźni widziałam drobne figle ku utarciu nosa wścibskiej sąsiadki albo delikatne podpuszczanie sąsiada, by odważył się na flirt z kobietą z naprzeciwka.  Nic bardziej mylnego. Można powiedzieć, że elementy humoru tutaj bardziej bywają niż są. Dotyczą komizmu wypowiedzi albo zachowania, ale jest to przede wszystkim dramat w gatunkowym i życiowym tego słowa znaczeniu. Już na samym początku, na głównego organizatora całego zamieszania spadają plagi egipskie w postaci braku postępu w rzemiośle piśmienniczym, życiu w cieniu kunsztu żony-pisarki oraz późniejszym rozpadzie małżeństwa, na skutek którego musi szukać nowego lokum. Dążenie do spełnienia marzenia o napisaniu powieści życia pochłania całą akcję filmu. Widz jest świadkiem całego procesu od nauki posługiwania się słowem, przez szukanie weny, aż do konfrontacji z krytyką osób trzecich. Ale, Autor to nie “tutorial” wydawniczy. Kwestia szukania inspiracji skłania do refleksji nad tym jak bardzo twórca może wzorować się na prawdziwych faktach i osobach. W którym momencie kończy, a w zasadzie powinna się kończyć, obserwacja, a wkroczyć wodze fantazji. Ale co, jeśli to nie prawdziwe życie zawładnie wyobraźnią, lecz odwrotnie? Jak się okazało, aby stworzyć historię i jej postacie, Álvaro, potrzebuje pierwowzoru z zewnątrz. To co na początku wydaje się wygłupem na rzecz uruchomienia kreatywności pisarskiej, szybko przemienia się w gigantyczne kłamstwa, manipulacje oraz przekręty. Tytułowy autor traci zdrowy rozsądek, przelewając fikcję na rzeczywistość. Cel pochłania go do tego stopnia, że zaczyna uświęcać środki, a te stają się coraz bardziej wyrachowane i niebezpieczne.  Tylko, co jest celem w pisaniu powieści...Uznanie, ilość sprzedanych kopii, a może sama radość tego co się robi?  Scenarzysta i reżyser pozostawiają widzom spore pole do interpretacji oraz przestrzeń do wyciągania własnych wniosków. Pisarz-urzędnik to postać złożona, tak samo jak sytuacja w której się znalazł. Twórcy filmu zadają pytania, które wcześniej przytoczyłam. Zwracają uwagę na znaczące aspekty pracy artystycznej, jednak odpowiedzi pozostawiają odbiorcom.
Zawsze znajdzie się ktoś dla kogo jesteś kiepski. Jeśli lubisz pisać (...) w czym pomoże Ci czyjaś opinia?
       Akcja filmu jest wartka. Na ekranie dużo się dzieje, nie ma czasu na nudę. Od strony reżyserii bardzo spodobał mi się motyw teatru cieni. Dobrze wyglądało to wizualnie, ale również można doszukać się tu znaczenia metaforycznego - zmanipulowani sąsiedzi, niczym bezwiedni aktorzy w przedstawieniu Álvaro. Osobiście, trochę rozczarowało mnie zakończenie. Choć nie można mu zarzucić banalności, brakowało mi pewnego dopowiedzenia tej historii.
     Generalnie, jedna z lepszych produkcji hiszpańskich. Bez sztuczności, przerysowania - co, wydaję mi się, zawdzięczamy aktorom. Chwilami, zbyt chaotycznie, ale nie trudno było połapać się w faktach. O sztuce, moralności i o tym czy lepiej złapać królika czy gonić.

____________________
Opis filmu pochodzi z Filmweb


11 komentarzy:

  1. Wow bardzo ciekawy film (i książka)! Sama tematyka i realizacja zapowiadają się intrygująco, a dobre kino hiszpańskie ma klimat! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiazki nie czytałam, więc nie mogę powiedzieć czy film dużo od niej odbiega. Aczkolwiek sama ekranizacja (bądź adaptacja - nie wiem) interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię hiszpańskiej produkcji filmy. Czuję się zachęcona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pełen pasji i emocji, zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chętnie bym przeczytała tą pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama jestem twórcą i wiem, jak trudna jest droga od napisania do wydania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam w planach! A fakt, że to hiszpańskie kino, dodatkowo mnie zachęca :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Raczej rzadko mam do czynienia z hiszpańskimi produkcjami, ale ta brzmi szalenie interesująco! Podraiwam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby to nie był typowy film o "Alvaro" i jego przygodach... Zapowiada się dobrze. Choć czuję, że przy niskim budżecie na film może wyjść typowa produkcja bez polotu o której zapomnimy tak szybko jak o wakacjach

    OdpowiedzUsuń
  10. Ne czytałam niestety ani nie oglądałam. Nie wiem też czy by wsiąkła.

    OdpowiedzUsuń