Nic nie poradzę na moją słabość do książek. Czytanie, przeglądanie, pożyczanie, kupowanie...Wpuść mnie do księgarni tudzież biblioteki, a zobaczysz mnie najwcześniej za dwie godziny. Powoli zaczynam przekonywać się do wersji elektronicznych, jednak, co tradycyjny papier to tradycyjny papier. Jako, że ostatnimi czasy nie miałam zbyt wielu wolnych chwil na rekreacyjne książki, zaczęłam piętrzyć sobie z nich stosik z etykietką na wakacje. Większość z nich zakupiłam okazyjnie na wszelkiego rodzaju promocjach, przecenach albo w znacznie tańszej wersji kieszonkowej. Pozycję z którą dzisiaj przychodzę, odnalazłam w wielkim biedronkowych koszu z napisem trzy w cenie jednej. Zaciekawiła mnie w pierwszej chwili okładką, a później opisem, bowiem aktualnie najbardziej ciekawią mnie powieści z wątkiem tajemnicy, bądź niedomówień. Świadoma, że najpewniej nie jest to dzieło dekady, a raczej lekkie czytadło, wróciłam z nią do domu z myślą o chwilach, gdy nadmierne myślenie niekoniecznie będzie pożądaną u mnie czynnością.
Randall Wallace - Dotyk
Lara Blair, wybitny chirurg, właścicielka firmy specjalizującej się w tworzeniu sprzętu umożliwiającego przeprowadzanie nowatorskich operacji, szuka rozwiązania skomplikowanego problemu medycznego. Poznaje Andrew Jonesa, niegdyś genialnego chirurga, który obecnie z tajemniczych przyczyn nie operuje pacjentów. Mikroskopijne rzeźby, precyzyjnie wykonane przez doktora przy użyciu sprzętu chirurgicznego, świadczą jednak o tym, że nadal jest on obdarzony dającym życie Dotykiem. Lara usiłuje namówić doktora Jonesa na współpracę. Poznaje jego sekret. Sama również nosi w sobie tajemnicę. "Dotyk" to piękna i ciepła opowieść o miłości, która potrafi przezwyciężać nawet największe przeszkody.*
Przyznam, że nigdy wcześniej nie zetknęłam się z tym autorem, ale fani filmu Braveheart. Waleczne serce kojarzą go zapewne jako scenarzystę ów produkcji. Książka nie ma ani zbyt dużego formatu, ani też nie posiada zawrotnej ilości stron, dlatego czytało się ją szybko. Bardzo odpowiadała mi narracja trzecioosobowa, która co jakiś czas przeskakiwała między bohaterami, tym samym, ukazując, co działo się u każdego z nich w czasie bieżącym. Tym sposobem czytelnik ujrzał perspektywę każdej z dwóch stron i pełny obraz świata przedstawionego. Kolejnym ciekawym zabiegiem narracyjnym były liczne niedomówienia, kiedy to narrator nie werbalizował niektórych zdarzeń czy czynów, a mimo to doskonale było wiadomo co się wydarzyło, na podstawie zachowań postaci...bądź to odbiorcy wydawało się, że wie. Od czasu do czasu Wallace igrał z czytelnikiem, podsuwając mu na nietrafione sugestie, po to by z impetem wyprowadzić go z błędu w kolejnym rozdziale. A jeśli już przy rozdziałach jesteśmy...warto napomknąć o podziale pozycji. Otóż, wszystko składa się z trzech, oddzielonych od siebie tytułami, części - Nadzieja, Dar i Cud.
Tematycznie jest to powieść o stracie, samotności, traumie, ale także o woli walki, istocie pomagania, odnajdywaniu siebie i własnego miejsca oraz kwestii być czy mieć. Wspomniany powyżej cud to jedno z kluczowych pojęć. Autor chce szerzyć głęboką nadzieję, że rzeczy niemożliwe mogą się zdarzyć - człowiek może się do nich przyczynić, ale nigdy nie będzie absolutnie doskonały, to nie on posiada władzę nad życiem i śmiercią, jego decyzyjność, zdolność całkowitej samokontroli jest ograniczona.
Tytuł pozycji nie jest przypadkowy. Jak się okazuje Dotyk nie jest tym samym, co jeden ze sposobów odbierania rzeczywistości - układ czuciowy określany dotykiem. A więc, czym on, napisany z dużej litery jest i co, tak właściwie, znaczy mieć Dotyk? To autor bardzo obrazowo wyjaśnia na kartkach książki.
Stworzenie fabuły, niewątpliwie, wymagało od Wallace’a orientacji w zakresie neurochirurgii. Świadczyły o tym dość obfite w terminologię naukową opisy. Wątek medyczny, moim zdaniem, był najbardziej trzymającym w napięciu. Referowanie, krok po kroku, przebiegów operacji lub badań powodowało, że niepokój i świadomość ryzyka udzielały się. Podobnie zresztą jak pozostałe silne emocje, które targały bohaterami. Zilustrowane na tyle dokładnie, by czytelnik wydobył z siebie pokłady empatii. Aspektem, który stanowił dla mnie mankament to nuta patosu w niektórych wypowiedziach czy stwierdzeniach. Czasami miałam wrażenie, że postacie nadają rzeczom trywialnym zbyt wielkich określeń. Na szczęście nie zakłócało to mojego odbioru.
Jak mówiłam, nie jest to dzieło wiekopomne. Nie sądzę, abym kiedykolwiek miała potrzebę sięgnięcia po Dotyk ponownie. Natomiast, była to znacznie lepsza propozycja niż oczekiwałam, więc cieszę się, że akurat na nią się zdecydowałam. Autorowi przyświecała konkretna idea, którą objaśnił w dołączonym do powieści wywiadzie i którą z konsekwencją zrealizował. Plusem było to, że nie brakowało elementów zaskoczenia, oderwania od utartych schematów, co pozwoliło dobrnąć do końca w niepewności, co do przebiegu wydarzeń.
_______
Opis pochodzi z Lubimy Czytać.
Wydaje się być wartą uwagi książką, mam nadzieję, że mi także się spodoba :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa książka z chęcią ja sobie poczytam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest warta uwagi! ♥
OdpowiedzUsuńlondonkidx.blogspot.com
Tak to z propozycjami bywa. Jedne zaskakują a drugie zawodzą.Sięgnę po pozycję.Lubię tego rodzaju klimaty. Zawsze wyrabiam sobie własne zdanie. Porządna recenzja. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńOpisałaś to tak frapująco, że nic nie pozostaje, jak tylko przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńBArdzo fajnie przedstawiłaś tę książke podoba mi się:)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuńja już od dawna wolę te "niepapierowe" :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać, muszę zapytać w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, chętnie bym przeczytała. Lubię takie powieści.
OdpowiedzUsuńchyba nie moje klimaty, ale napewno wiele osób przeczyta
OdpowiedzUsuńMam to samo. Wizyta w księgarni = portfel przechodzi błyskawiczną kurację odchudzającą. Do wersji elektronicznych się nie przekonałam; owszem, czasem czytam wersję online, ale jednak dotknięcie książki, jej zapach, szelest przekładanych kartek - to jest to!
OdpowiedzUsuńPo opisywany przez Ciebie "Dotyk" raczej nie sięgnę - jakoś mnie nie zafrapował, a poza tym teraz mam fazę na książki dla dzieci i poza nimi jestem w stanie czytać tylko czasopisma w rodzaju "Charakterów". Dobrze jednak, że Ty się pozytywnie rozczarowałaś i książka umiliła Ci czas :) Gorzej, gdy się człowiek nastawi na czytelnicze "ŁAŁ!", a wychodzi takie smętne "pfff"...
To drugie też znam. Powiedziałabym nawet, że spotykam się z nim dużo częściej.
UsuńZaciekawiłam się, dopiszę na "zaś" ;)
OdpowiedzUsuńJuż po pierwszym akapicie recenzji zaczęłam rozważać sięgnięcie po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńhttp://szmaragdowepioro.wordpress.com/
Ja zdecydowanie wolę tradycyjne ksiązki- z monitora nie umiem za długo czytać bo bolą mnie oczy i nie mogę się skupić.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłam się tym co napisałaś! 😊
OdpowiedzUsuńGenialnie napisałaś ♥
OdpowiedzUsuńRaczej nie zajrzę do książki :D
OdpowiedzUsuńRozumiem Cie doskonale, również uwielbiam czytać książki ale tylko te papierowe aby czuć kartkę, przewracać ją, zapach. Niektóre książki zniszczone, popisane, podarte ale jeszcze do przeczytania. Jak kiedyś znikną książki to ludzie będą bardzo "ubodzy" .
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności
UsuńNic nie radź na swoją słabość do książek! Ona jest naprawdę wspaniała. ;)
OdpowiedzUsuń